"Jak zszedłem na psy", Tadeusz Rybczyński - RECENZJA

 "Jak zszedłem na psy" to książka podróżnicza autorstwa Tadeusza Rybczyńskiego, która ukazała się nakładem wydawnictwa Novae Res. Autor opowiada w niej o swojej przemianie, wielkiej pasji, miłości do psów, ale też walce ojca niepełnosprawnego dziecka o to, aby pokazać mu świat, a rodzicom dzieci niepełnosprawnych, dać nadzieję. 

 

 Jak zszedłem na psy


Książka nie jest obszerna, liczy bowiem 230 stron. Można więc przeczytać ją od początku do końca, w ciągu jednego dnia. Autor opowiada w niej swoją historię, dzieląc się z czytelnikami prywatnymi wydarzeniami z życia. Nie brakuje w nim trudnych momentów. Pan Rybczyński od dziecka kochał przyrodę. Zawsze w jego życiu obecne były czworonogi o to właśnie one odegrały w jego życiu szczególną rolę. Dzięki nowej pasji, przestał topić smutki w alkoholu. Jego córka, Ewa, urodziła się z dziecięcym porażeniem mózgowym. 

To właśnie ze względów terapeutycznych, autor (który w publikacji jest też narratorem), wraz z żoną postanowili kupić psa rasy husky. Mona, bo tak nazwano suczkę, była z nimi wiele lat i była traktowana jak pełnoprawny członek rodziny. Niestety, córka nie interesowała się psami. Pan Rybczyński na początku postanowił biegać razem z psem. Później w jego głowie narodziło się marzenie o zaprzęgach. Dzięki saniom, autor mógł w górskie wyprawy zabierać swoją niepełnosprawną córkę. Razem osiągnęli wysokość 1603 m n.p.m

"Jak zszedłem na psy" to bardzo ciekawa książka, która dodaje siły i nadziei. Jest piękna, ale też poruszająca. Ukazuje silną więź, która łączy człowieka z psem. To opowieść o tym, jak pokonywać swoje granica, nie dać się słabościom, nie tracić hartu ducha. 

 

Tytuł "Jak zszedłem na psy", zamówiłam na stronie zaczytani.pl 

Serdecznie polecam zapoznać się z lekturą. 

 

Za egzemplarz

dziękuję

Wydawnictwu

Novae Res

Komentarze