Uwielbiam książki o tematyce przyrodniczej, a dzieło Isabel Minhós Martins zatytułowane "Sto nasionek, które pofrunęły", bezsprzecznie zasługuje na uwagę. Na język polski tekst przetłumaczyła Joanna Kuhn, a książeczkę wydało Wydawnictwo Kinderkulka.
Na początku zacznę od szaty graficznej oraz wyglądu samej publikacji. Książeczka ma niewielki, kwadratowy format i twardą oprawę. Treść oraz ilustracje naniesiono na kredowy papier. Zarówno styl projektu szaty graficznej Yary Kono, jak i sam rodzaj papieru, przypominają mi książki z okresu mojego dzieciństwa.
Kiedy widzę takie ilustracje i taki papier, od razu widzę siebie sprzed kilkunastu lat, zaczytaną w tego typu lekturę. Pamiętam, że nawet niektóre podręczniki do biologii charakteryzowały się podobną kreską.😊
Od zawsze lubiłam przedmioty przyrodnicze i interesowały mnie wszystkie publikacje w tej dziedzinie. Teraz z jeszcze większą przyjemnością kompletuję moim dzieciom te książki bo wiem, że dzięki nim o wiele łatwiej przyswoją sobie szkolną wiedzę. Niniejsza książka też dołoży do tego swój grosik. 😉
"Sto nasionek, które pofrunęły" to historia sosnowego drzewa, które wyczekiwało bardzo ważnego dnia w swojej kwintesencji. Dnia, w którym w końcu wypuści nasionka, setki nasionek, które polecą wraz z wiatrem i opadną na żyzny teren. Miejsce, w którym zapuszczą, dzięki czemu powstaną nowe drzewa.
Na to jednak potrzeba dużo czasu. Niestety, nie wszystkie nasionka będą miały szanse przeobrazić się w nowe, piękne drzewa. Sto nasionek wyrusza w podróż. Ilu z nich uda się spaść na żyją ziemię i zapuścić silne korzenie?
"Sto nasionek, które pofrunęły" to piękna, malownicza, a przede wszystkim ciekawa opowieść o tym, jaką drogę muszą pokonać ziarenka sosny, aby urosły z nich silne drzewa. To opowieść o nadziei, sile i cierpliwości.
Historię możemy odnieść jako metaforę do naszych starań. Pomoże zrozumieć, że nie wszystko od razu udaje się za pierwszym razem. Nie wszystko zależy od nas, część spraw warunkują lub utrudniają pewne predyspozycje. Tak już jest, ale w końcu cel zostanie osiągnięty. Nie trzeba się poddawać. Ja właśnie w taki sposób odbieram tę książkę. Nie jest to dla mnie tylko opowieść o tym, jak powstaje drzewo. Tak już mam, że w każdej książce szukam głębszego sensu, drugiego dna, wartościowego przesłania. 🙂
Autorka posługuje się pięknym językiem, maluje wyjątkową opowieść, wobec której żaden czytelnik nie może przejść obojętnie. Tekstu na stronach nie ma dużo. Wystarczająco, aby się nim zachwycić i mieć ochotę na ponowną lekturę.
Na szczęście ta wydawać by się mogło smutna opowieść na szczęśliwy finał. Jak się skończy? Tego nie zdradzę, tylko zachęcam do lektury. ☺ Książeczkę znajdziecie na stronie Wydawnictwa Kinderkulka TUTAJ.
Tytuł: "Sto nasiona, które pofrunęły"
Autor: Isabel Minhos Martins
Ilustracje: Yara Kono
Tłumaczenie: Joanna Kuhn
Wydawnictwo: Kinderkulka
Oprawa: twarda
Strony: 32
Wiek czytelnika: 3+
Za egzemplarz
dziękujemy
Wydawnictwu
Przepiękna książeczka. Twój opis tak mnie zaciekawił, że aż sama chętnie poznam jej zakończenie.
OdpowiedzUsuńSzata graficzna niestety zupełnie nie w moim klimacie, w sumie pierwszy raz widze to wydawnictwo... Może mam już za stare dziecko :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie wydana książka, lubię tego rodzaju szatę graficzną.
OdpowiedzUsuń