"DROGI ŚWIĘTY MIKOŁAJU", POWIEŚĆ ŚWIĄTECZNA DUETU NATASZY SOCHY I MAGDY MAZUR- RECENZJA


  Święta już za nami, rozpoczął się nowy rok, a ja już mam nową listę, a na niej zapisanych kilkanaście pozycji książek do przeczytania. Jednak na początku chciałabym przeczytać te, które znalazłam pod choinką, a trochę ich było.🎄😁

  Na początku grudnia na naszym FP, wstawiłam zdjęcie książki duetu Nataszy Sochy oraz Magdy Mazur pt. "Drogi Święty Mikołaju" (Wyd. Edipresse). Wypatrzyłam ją w w sklepie i zastanawiałam się nad kupnem. Nie kupiłam jej i dobrze, bo dostałam ją w prezencie gwiazdkowym. 🙂 Bardzo lubię powieści w świątecznej otoczce, ale takie nieprzesłodzone. Takie, których bohaterowie przypominają ludzi, których można spotkać na co dzień. Prawdziwych, z przyziemnymi problemami. Czy ta  pozycja książkowa wpisuje się w mój gust? 


 Na wstępie kilka słów na temat okładki! Mnie z miejsca oczarowała i to ona zwróciła moją uwagę. Jest totalnie w moim guście. Piękna, ale nie nachalna. Nie bije po oczach, ale ma świąteczny klimat. No i ta czerwień, która ewidentnie kojarzy mi się ze świętami! Śliczny wieniec na środku, z lekko wytłoczonymi elementami. To samo z nazwiskami autorek oraz tytułem powieści. One również mają wytłoczenia. Powieści pani Nataszy cenie bardzo wysoko, dlatego byłam niezmiernie ciekawa, co też udało jej się stworzyć wspólnie z debiutującą, panią Magdą Mazur. "Drogi Święty Mikołaju" to powieść niebanalna, z czego się cieszę. Nie ma tu słodziutkich historyjek. Jak się dowiemy, nie dla każdego święta Bożego Narodzenia okażą się piękne i szczęśliwe. 

 Bohaterami powieści są ludzie różni, jednak będą musieli stawić czoła życiowym bolączkom, które nie opuszczają ich nawet w okresie zbliżających się świąt. Akcja rozpoczyna się w listopadzie. Sklepowe witryny z każdej strony bombardują ludzi świątecznymi ozdobami i dekoracjami. Niektórzy planują już gwiazdkowe party, tak, aby na koniec nie było nieprzyjemnych niespodzianek. Natomiast nie wszystkich ogarnia przedświąteczny szał. Są tacy, którzy o świętach myślą z pewnym niepokojem...

 W powieści poznamy sześcioro głównych bohaterów. Ich imionami nazwane są rozdziały. Mamy tu więc Matyldę i Mikołaja: rozwódkę po czterdziestce, samotnie wychowującą dwunastoletniego syna, Mikołaja. Renatę i Tomasza:  czterdziestoletnią atrakcyjną menadżrkę, romansującą ze swoim żonatym i "dzieciatym" szefem. Mamy też parę: trzydziestoletnią panią sędzinę od rozwodów, Karolinę oraz jej chłopaka artystę, Karola. Zbliżają się tak wyczekiwane święta, jednak żadne z nich nie potrafi się tym cieszyć. Każde ma swoje problemy, ale też cele, które chcę osiągnąć. Jak chociażby Renata, która za wszelką cenę chce zdobyć Tomasza. Nie przeszkadza jej wcale, że mężczyzna (który także jest jej szefem) ma żonę i jedenastoletnie córki, bliźniaczki. Nie zraża się wcale nieudanymi dwoma poprzednimi małżeństwami. Tomasz jest jej celem i chce go zdobyć za wszelką cenę. Obmyśla nawet plan, jednak sprawy przyjmują zaskakujący obrót nawet dla niej...

  Matylda z kolei to samotna matka z kredytem na głowie. Jak to bywa, mąż zostawił ją dla innej zupełnie niespodziewanie.  Kobieta ma świetną pracę, pracuje w redakcji, a w okresie świąt prowadzi telefoniczne pogotowie świąteczne, które ma podnieść na duchu tych, którzy zbliżającego się klimatu świat nie czują wcale. Podobnie jak ona. Praca jednak pomaga jej spłacać kredyt oraz opłacać czesne w prywatnej francuskiej szkole, do której uczęszcza jej syn. Wydatki te skutecznie obkurczają jej portfel. Kobieta pewnego dnia otrzymuje wiadomość o testamencie, w którym uwzględniła ją zmarła teściowa. Matylda nigdy nie poznała matki męża, nie wie, czego ma się spodziewać. Czy czekają ją kolejne kłopoty? 

 No i zostali nam jeszcze Karolina i Karol. Karolina jest młodą sędziną, która na co dzień orzeka w sprawie rozwodów. Mieszka ze swoim chłopakiem, Karolem, wypieszczony i wychuchanym syneczkiem mamuni. Ich życie to jeden wielki chaos i bałagan. Para przechodzi kryzys. Kobieta pewnego dnia przez pomyłkę zabiera telefon ukochanego. Odczytuje wiadomość innej tajemniczej kobiety, którą odbiera za jednoznaczną. Czy jej ukochany ma romans? Co się stanie, kiedy losy wszystkich bohaterów splotą się że sobą?


  Po książki Nataszy Sochy sięgam naprawdę z wielką przyjemnością. Może właśnie dlatego, że opisuje w nich bohaterów, których moglibyśmy spotkać na co dzień? Są bardzo realni, tacy ludzcy, z prawdziwymi problemami. Mimo, iż zbliżają się Święta, czas nadziei i miłości, bohaterowie nie są wolni od codziennych trosk, które nie znikną wraz z blaskiem lampek na choince. Znacie to? Sama uwielbiam Boże Narodzenie, ale zdarzały się sytuacje, które naprawdę utrudniały mi radość tych pięknych przecież dni. Może dlatego postacie wydały mi się tak bliskie? Obie autorki świetnie spisały się w kreacji bohaterów. To ludzie o mocnych charakterach. Bardzo spodobała mi się postać Matyldy, której trochę współczułam, ale też podziwiałam. Zupełnie tak samo jak Annę Konieczną, żonę Tomasza. To, w jaki sposób zareagowała na wiadomość o zdradzie oraz to co zrobiła sprawiło, że chciałabym jej pogratulować. Bez wątpienia to kobieta z klasą. Być może dla kogoś z Was powieść wyda się schematyczna, jednak uwierzcie mi, że schematom tym obie panie nadały zupełnie inny wyraz, co bardzo mi się spodobało. W powieści pojawiają się także rodzice bohaterów, których rola również będzie ciekawa i nie bez znaczenia. 

  Jak wspomniałam, nie jest to słodziutka powieść, ponieważ nie dla wszystkich postaci autorki przygotowały happy end. Nawet w święta może dojść do niespodziewanych, trudnych, a nawet bolesnych sytuacji i wielkich rozczarowań. Życie to nie bajka, o czym przekonają się bohaterowie książki. Niektórzy pożałują podejmowanych przez siebie decyzji. Nikt nie spodziewa się, jakie święta czekają ich w tym roku. Niektórzy wyciągną wnioski z popełnionych błędów, ale inni? Cóż, nie chce zdradzić Wam zakończenia. Napiszę tylko, że warto sięgnąć po tę książkę. Czyta się ją naprawdę szybko. To książka w pewien sposób refleksyjna, w sam raz na zimowy wieczór, nie tylko od święta!  Daje zupełnie inne spojrzenie na niezwykły czas, na który czekamy cały rok. Polecam.


Komentarze

  1. Takie książki lubię czytać w grudniu przed świętami. Chętnie przeczytam za rok.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka faktycznie piękna i bardzo zachęcająca :) A z tego co opisałaś, książka też musi być fajna :) Kasia K

    OdpowiedzUsuń
  3. okładka wygląda niesamowicie i bardzo fajnie prezentuje się w grudniowym klimacie, np. pod choinką ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam ten tytuł w planach na następne święta. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie powiem - ciekawi mnie jak ten duet sobie poradził. Z chęcią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Okładka prześliczna. Z chęcią przeczytam te książkę przed następnymi świętami.
    Pozdrawiam 😀
    www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatnio ciężko mi znaleźć beletrystykę, która nie wydawałaby mi się sztuczna albo przewidywalna. Rozczarowałam się kilkoma bardzo zewrząd polecanymi tytułami... Mimo wszystko, ta powieść wydaje się całkiem interesująca, zachęca to "nieprzesłodzona".

    OdpowiedzUsuń
  8. Tytuł jakby znajomy, ale książki jeszcze tej nie czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie przepadam za książkami świątecznymi, jakoś do mnie nie przemawiają. To chyba dlatego, że od kilkunastu lat święta straciły dla mnie swoją całą magię...

    OdpowiedzUsuń
  10. Dwójka bardzo wybitnych twórców, to musiało się udać :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Co prawda okładka jest ładna, ale książki świąteczne nie są w moim guście, więc po nią nie sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja w tym roku przeczytałam tylko jedną świąteczną książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem chyba jakaś dziwna, bo po pierwsze nie czytam książek świątecznych, a po drugie ich nie lubię (kiedyś próbowałam czytać). Tak więc i ta pozycja nie jest dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak ja uwielbiam takie książki! U mnie pod choinką znalazło sie kilka świątecznych powieści i do dziś wypełniają moje wieczory!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz