"Anioł Stróż, czy czekolada?", Lucy Miosga, Wydawnictwo Novae Res


"(...) anioły pomagają tylko tym, którzy się o taką pomoc zwrócą, nic na siłę. Im wcześniej się zorientujemy, że potrzebujemy pomocy, tym lepiej dla nas. Bo kiedy życie będzie nam upływać w nieszczęśliwej nieświadomości, zostanie nam już tylko czekolada."

Jesień to taka pora, kiedy częściej sięgam po książki, które w jakiś sposób skłaniają do refleksji i głębszych przemyśleń. Też tak macie? To nie jest tak, że wybieram tylko takie powieści, jednak w jakiś sposób same wpadają mi w ręce...

Sobotni wieczór spędziłam z obyczajową powieścią autorstwa Lucy Miosga, zatytułowaną "Anioł Stróż, czy czekolada?" Spodziewałam się lekkiej i przyjemnej lektury, co z resztą tłumaczyłam sobie piękną okładką, która od razu zwróciła moją uwagę. Tytuł również wypadł intrygująco. Książka jest cienka, taka "w sam raz na raz", wszak liczy zaledwie 165 stron. Byłam zdziwiona, kiedy przeczytałam opis powieści na tylniej okładce, ponieważ historia nie wydawała się już tak słodka...



"Anioł Stróż, czy czekolada", to opowieść o młodej kobiecie, która od kilku lat boryka się z chorobą nowotworową. Ból staje się nie do zniesienia, a lekarstwa nie zawsze przynoszą ukojenie. Na szczęście, oparciem dla bohaterki jest jej mąż. Przyjaciele odsunęli się od niej, przestali odwiedzać, zapraszać do siebie, pytać o samopoczucie. Czasami zdarzało się, że wpadła do niej jakaś koleżanka, która jak się później okazało, nie odwiedziła jej z troski, ale po to, aby nasza bohaterka pomogła napisać jej artykuł do pracy. 

  Młoda kobieta, której imienia nie poznajemy, opowiada nam o tym, jak wygląda jej dzień. Nie do końca zdradza nam szczegóły choroby, możemy tylko się domyślać, jak się czuje, choć żaden człowiek nie chciałby być na jej miejscu. Mimo choroby, bohaterka nie traci poczucia humoru, żartobliwego sarkazmu. Zdradza nam swoje myśli, przemyślenia na temat związków, przyjaźni, pracy, niewykorzystanych szans, niezrealizowanych planów oraz innych wartości, którymi kierowała się wcześniej, a które obecnie nabrały dla niej zupełnie innego wymiaru. 


Kończąc lekturę powieści "Anioł Stróż, czy czekolada?" byłam usatysfakcjonowana lekturą, choć czułam też pewien niedosyt, przeczytałam ją zbyt szybko. Miałam ochotę na więcej, chciałam lepiej poznać bohaterkę, w głowie zrodziło się kilka pytań, na które chciałam poznać odpowiedź. Niemniej, był to dobrze spędzony czas. 



 Nie była to książka z tych, przez które można popaść w przygnębienie. Myślę, że to przez to, iż kobieta miała do siebie pewien dystans, częstowała czytelnika tekstem, które wywołało uśmiech. Pióro autorki, które mogłam poznać po raz pierwszy, przypadło mi do gustu. Było lekkie, ale jednocześnie nie pozbawione emocji. Poruszająca, ale nie przygnębiająca. Warto po nią sięgnąć, polecam.




Za egzemplarz 
dziękuję
 Wydawnictwu




Komentarze

  1. Niesamowite, że o chorobie można pisać z dystansem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie książki - dlatego tytuł zapisuję! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyzwanie pisarskie, jestem ciekawa, jak sobie z nim poradzono. Tytuł zapamiętuję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zwróciłabym wcześniej uwagi na książkę, a tu proszę, ciekawie się zapowiada. :)

      Usuń
  4. Może być fajna książka, poprawiająca samopoczucie.

    OdpowiedzUsuń
  5. To chyba jednak tytuł nie dla mnie. Wolę konkrety niż historię bez czasu i miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  6. Możliwe, że by mi się spodobała. Lubię takie książki, choć Ostnio mało sobie czytam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz