Życie lubi płatać figle, a niespodziewany, poważny wypadek, może zmienić całe nasze życie...
Beata Wróblewska, to szczęśliwa i zakochana dwudziestodziewięcioletnia kobieta, właścicielka dobrze prosperującego salonu kosmetycznego. Niedługo ma stanąć na ślubnym kobiercu z ukochanym Grzegorzem. Niestety, los bywa nieprzewidywalny. Gdy kobieta jedzie samochodem odebrać z salonu swoją suknię ślubną, ulega poważnemu wypadkowi samochodowemu. W szpitalu dochodzi do niej bolesna prawda - wypadek był na tyle poważny, że młoda kobieta nigdy nie stanie na własnych nogach. Do końca życia będzie skazana na wózek inwalidzki. Jakby tego było mało, gdy dziewczyna oddaje narzeczonemu pierścionek zaręczynowy, ten (choć czuje pewnego rodzaju wstręt do siebie) zerwanie przyjmuje z wyraźną ulgą...
Kobieta jest załamana, cały świat zawalił się w jednej chwili. Dziewczyna ma poczucie niesprawiedliwości. Czuje złość i nienawiść do siebie, świata i Boga. Nie widzi sensu dalszej egzystencji. Nie może znieść, że nigdy nie pobiegnie, nie zatańczy. Na szczęście ma wokół siebie prawdziwe przyjaciółki, które nie mają zamiaru jej opuścić, ani pozwalać jej użalać się nad sobą.
W szpitalu poznaje też Michała, fizjoterapeuty, który nie pozwala jej się poddać i na swój sposób, motywuje dziewczynę do walki o siebie i samodzielność. Na początku Beata wręcz go nienawidzi i uważa za bezczelnego niewrażliwca. Szybko zrozumie, ze jest zupełnie inaczej. Do myślenia da jej również spotkanie z innymi pacjentami szpitala, młodym sparaliżowanym chłopakiem, dziewczynką, która w wyniku nieszczęśliwego wypadku straciła obie nóżki oraz z Katarzyną, chorą na stwardnienie rozsiane, z którą szybko się zaprzyjaźni.
Czy Beata będzie w stanie zaakceptować nową rzeczywistość? Jak będzie wyglądało jej życie po wypadku? I czy mimo swojej niepełnosprawności odnajdzie szczęście i...miłość?
Książkę Joanny Kupniewskiej pt.: "Gdy Bóg zmrużył oczy", pochłonęłam w jeden wieczór. Nie dlatego, że była cienka - książka liczy 392 strony, jest więc raczej "konkretna". Już sama okładka mnie zaintrygowała, a historia tak mnie wciągnęła i poruszyła, że po prostu nie mogłam jej odłożyć na kolejny dzień. Chciałam poznać losy Beaty od razu, dlatego postanowiłam powieść przeczytać od razu i nie żałuję. To piękna i wyjątkowa lektura, która wywołuje wiele emocji. Jest to historia kobiety, przed którą całe życie stoi otworem. Niespodziewany wypadek niestety z silnym impetem zatrzaskuje drzwi do tego szczęścia. Mogę sobie tylko wyobrażać, co w takiej chwili czuła bohaterka, która jest niewiele młodsza ode mnie! Jej poukładane życie i dobrze zapowiadające się plany, legło w gruzach. Pewnie czułabym się podobnie, dlatego współczułam bohaterce. Przez całą lekturę jednak trzymałam za nią kciuki aby coś w jej sposobie myślenia drgnęło aby o siebie zawalczyła. Udowodniła sobie, a przede wszystkim byłemu narzeczonemu, że nawet na wózku, może być samodzielna i szczęśliwa! Czy doczekałam się przewrotu? Tego Wam nie zdradzę. Książka mnie poruszyła, ale to nie wszystko. Byłam bardzo wzruszona i współczułam Beacie. Cieszyłam się też, ponieważ miała wspaniałe przyjaciółki. Cudowne dziewczyny, które zawsze były blisko. Książka nie jest przepełniona samym smutkiem tragedii bohaterki.
Na długo zapadną mi w pamięć przezabawne pogaduchy psiapsiułek, ich dialogi i opowieści o księdzu czy Świętym Mikołaju! Śmiałam się do rozpuku!
Autorka stworzyła piękną historię. Sama Joanna Kupniewska, jest z zawodu fizjoterapeutką i na co dzień pracuje w miejskim szpitalu na oddziale rehabilitacji. W swojej powieści porusza temat osoby niepełnosprawnej, jej spojrzenia na swoje życie, poczuciem własnej wartości i samoakceptacji, uczenia się życia na nowo... Spróbuje także pokazać, że życie, mimo tragedii, może nabrać innego wymiaru i zaskoczyć, trzeba tylko chcieć, próbować. Beata przejdzie wiele etapów wzlotów i upadków. Jak zakończy się historia? A może okaże się początkiem czegoś zupełnie nowego?
Naprawdę warto przeczytać! Gorąco polecam!!!
Książkę znajdziecie
Za egzemplarz powieści
dziękuję
Fajnie się zapowiada;)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie. Ogólnie ten motyw jest ciekawy, ja sobie nie wyobrazam, co bym czula, gdybym wyladowala na wózku... moze uda mi się siegnac po te książkę.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie mnie zachęciłaś, lubie takie historie. A ta okładka? Hm... Dla mnie cudo
OdpowiedzUsuńTo brzmi bardzo ciekawie, będę miała ten tytuł na uwadze. ;)
OdpowiedzUsuńLubię książki, które poruszają tak trudne tematy. Chętnie poznam tę książkę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać takie historie. Może dlatego, że jestem po wypadku. Już tytuł książki zanotowałam na moją czytelniczą listę.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tej książki. :-)
OdpowiedzUsuńChoć zapowiada się na wzruszającą i piękną historię, to muszę sobie ją odpuścić. Brakuje mi czasu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ksiazkowa-przystan.blogspot.com