"Miłość szeptem mówiona", recenzja książki Moniki Joanny Cieluch, Wyd. Novae Res


Tytuł: "Miłość szeptem mówiona"
Autor: Monika Joanna Cieluch
Gatunek: Literatura kobieca, obyczajowa
Wydawnictwo: Novae Res
Oprawa: miękka
Liczba stron: 422
Rok wydania: 2018

Dostępna: TUTAJ



Choć znane przysłowie mówi, iż nie należy oceniać książki po okładce - ja to zrobiłam! To właśnie okładka powieści Moniki Joanny Cieluch, pt. "Miłość szeptem mówiona", przykuła moją uwagę. Młoda dziewczyna z walizkami, w długiej sukience i wianku na głowie stoi wśród pola lawendy... Kocham lawendę, kocham jej zapach i kolor, dlatego nic dziwnego, że oprawa książki mnie zauroczyła. Dopiero później skupiłam się na opisie fabuły książki, który brzmiał następująco:



 Margaret Megan Murphy to młoda, zbuntowana Brytyjka, która nie lubi przyznawać się do swoich polskich korzeni. Pewnego dnia jednak, za sprawą ultimatum postawionego jej przez egocentryczną i upartą babkę, będzie musiała zmierzyć się z kwestią swojego pochodzenia. Pomóc ma jej w tym wyprawa do kraju przodków, gdzie dziewczynę czeka trudna szkoła przystosowania się do prawdziwego, pozbawionego luksusów życia…
Czy niepokorna Margaret poradzi sobie w nowej, zupełnie obcej rzeczywistości? Czy wieś, której nazwy nie jest w stanie nawet wymówić, może stać się jej drugim domem? I czy długo skrywana tajemnica rodu Murphych wyjdzie w końcu na jaw?


Obyczajowa literatura kobieca to taka, po którą najczęściej sięgam. Z takimi książkami lubię spędzać leniwe popołudnia i letnie wieczory. Bohaterka książki Moniki Joanny Cieluch, Margaret Megan, Maggie, Mag, Gosia czy Gosia, jak ją nazywano, zaintrygowała mnie od pierwszych stron. Przyznam, że na początku nie zapałałam do niej zbytnia sympatią. Wydała mi się rozpieszczoną, rozwiązłą i lekkomyślną dwudziestosześciolatką, dla której nie liczy się nikt poza nią samą. Taką, która tylko czeka na to, aby zdobyć rodzinny spadek. W dodatku, nienawidziła swoich polskich korzeni, na dowód czego, na złość babce Sophie, wytatuowała sobie na pośladku Polskie Godło!


Moja opinia o niej zaczęła się zmieniać, kiedy bohaterka przyjechała do Lawendowego Dworku w Strzyczewicach (wsi nazwy której nie potrafiła nawet prawidłowo wypowiedzieć), gdzie stopniowo zaczynała się zmieniać. Tam, przez trzy miesiące, pozbawiona wygód, musiała mierzyć się z codziennym życiem mieszkańców. Sama ciężką pracą w gospodarstwie, musiała zarobić na swoje utrzymanie. Tam też poznała Tomasza (którego nazywa "szowinistyczną świnią) oraz Majkę, młodą dziewczynę, której bardzo zależało na przyjaźni z Margaret.  Na początku, Brytyjka odpycha ją od siebie i nie chce angażować się w żadne przyjaźnie. Jednak z czasem Maja staje się dla niej coraz bliższa. Niestety, młoda dziewczyna skrywa sekret, który również odciśnie swoje piętno na przemianie Gosi. Nieoczekiwanie, między Brytyjką a Tomaszem zaczyna rodzić się więź. Czy takie uczucie ma szansę przetrwać i czy Margaret jest w stanie zrezygnować ze swojego życia w Londynie, aby rozpocząć nowe w tak nielubianym przez nią dotąd kraju? Co się stanie, kiedy na światło dzienne wyjdzie cała prawda o Murphych?

Książka "Miłość szeptem mówiona", okazała się fantastyczną lekturą. Czytałam ją z wielkim zainteresowaniem i lekkością. Akcja toczy się w odpowiednim tempie w roku 2015 oraz 45 lat wstecz i opowiada historię miłości babki Margaret - Sophie. Dzięki czemu nie sposób się przy niej nudzić. 

 

Powieść wywołała we mnie całą paletę emocji: czytając rozdział po rozdziale śmiałam się (przejęzyczenia Maggie, jej polsko angielskie zdania zlepione w jedno [one time kozie death? 😀], jednak były też takie momenty, kiedy autorka opisując konkretne wydarzenia, wycisnęła z moich oczu łzy wzruszenia. Tak było na przykład, kiedy dowiedziałam się prawdy o Majce. Jej historia bardzo mnie poruszyła, a jej postawa wywołała we mnie podziw dla tej młodej osóbki. Bardzo ciekawa historia związana jest też z przeszłością babki młodej Brytyjki, Zofii, ale jej już nie zdradzę. 

Książka ma wiele barw emocji, a postacie nie są nudne. Są tu różni ludzie, z różnymi problemami i rozterkami dnia codziennego (rodzina Kuby, chłopca ze wsi). I tutaj postawa Margaret po raz kolejny mnie zaskoczy. Pamiętając jej zachowanie z pierwszych stron, nie podejrzewałabym jej o taką szlachetność...

Jeśli chodzi o zakończenie powieści... totalnie mnie zaskoczyło! Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i byłam całą sytuacją zszokowana. Aż korci mnie, aby powiedzieć Wam o co chodzi, jednak mimo wszystko się wstrzymam. Najlepiej, jeśli sami przekonacie się o tym czytając "Miłość szeptem mówioną".

Polecam książkę bardzo serdecznie! Myślę, że miłośnicy  polskich obyczajówek, będą nią zachwyceni. Ja byłam!




Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu



Komentarze

  1. świetna recenzja , muszę przeczytać ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam awersję do tego wydawnictwa ;) ale po Twojej recenzji mam ochotę dać im jeszcze jedną szansę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że ta książka by mi się podobała. Okładka kusi do wyciągnięcia ręki po tę książkę

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię obyczajówki, więc i ta mogłaby mi przypaść do gustu :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lawendowe pole <3 okładka skradła moje serce :D Z treścią może być podobnie :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapisuję na liście! Bardzo intrygująca fabuła. Lubię ten typ książek. Można odpocząć, zrelaksować się, ale tez zadumać.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję bardzo za recenzję. Cieszę się, że powieść przypadła Ci do gustu😊Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawa recenzja. Nie czytałam tej ksiązki, ale koniecznie muszę nadrobić :) Pozdrawiam :)
    www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
    P.S. Chętnie zostanę u ciebie na dłużej jako obserwator :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja lubię bardzo takie książki! Chętnie bym przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja na tę książkę czekam w ramach book tour :) Po Twojej recenzji jeszcze bardziej nie mogę się doczekać na swoją kolej :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ach! Jaka piękna lawendowa okładka!

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie czytam takich książek, ale zaciekawiłaś mnie na tyle, że chyba się skuszę... :)

    PS. Wiem, że chodziło Ci o szacunek do polskich symboli, ale polskie godło pisze się małymi literami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Napisałam tak aby nadać wyrazu temu, co zrobiła bohaterka ;)

      Usuń
  13. Przyjemne wakacyjne czytanie się szykuje. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam ;) Akurat dobra pozycja na letnie popołudnia lub wieczory ;)

      Usuń
  14. Posiadmmam tę książkę. Nie długo ją przeczytam ☺

    OdpowiedzUsuń
  15. Dzięki za recenzję. Brzmi jak dobra historia na letni dzień. Rzadko sięgam po polskich autorów, ale novae res dosyć często ma ciekawe debiuty. Mam nadzieję, że będzie się ją łatwo czytało :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz