"Pocztówka z Toronto" i... dopalacze


 Książki to moja pasja, której poświęcam każdą wolną chwilę. Teraz mam ich coraz mniej (wolnych chwil), dlatego czytam  w wieczory, choć tych 30 stron. Czytam nawet w autobusie, w drodze do pracy (o ile jest miejsce siedzące i nie ma tlumów). Na szczęście nie zdarzyło mi się jeszcze przegabić przystanku na ktorym mialam wysiąść i nie pojechałam dalej (na razie) :-D 

Nie mam jednego konkretnego rodzaju literatury, z której w miarę regularnie "opróżniam" półki księgarni czy bibliotek. Czytam wszystko to, co zwróci moją uwagę. To, co mnie zaciekawi, w jakiś sposób zachęci i spowoduje, że zatrzymam się przy wystającym grzbiecie książki na dłużej. Lubię obyczajówki, literaturę faktu, biografie i autobiografie, literaturę dziecięcą, a także młodzieżową.

 I właśnie z tego ostatniego rodzaju jedna z książek "Pocztówka z Toronto", wpadła mi w ręce. Pierwszym, co zwróciło moją uwagę, była okładka. Jasna i prosta, a jednocześnie przykuwająca wzrok. Potem był tytuł (tak, właśnie w tej kolejności), no a potem opis na tylnej okładce.


 Gdy go przeczytałam, pomyślałam że chcę dowiedzieć się z tej książki więcej. I tak, dzięki Wydawnictwu Bernardinum, mogłam ją przeczytać. Lektura upłynęła mi bardzo szybko, ponieważ książka nie jest obszerna. Cała historia zapisana jest na 168 stronach. Przeczytałam ją jednym tchem...
Główną bohaterką książki jest Monika Żyłkowska (przez przyjaciół zwana Żył, absolwentka III klasy gimnazjum. Sama książka zaczyna się bardzo smutnie. Pewnego dnia, ze snu wyrywa dziewczynę Mama, która jest przerażona. Okazuje się, że ojciec Moniki, po ciężkiej walce z rakiem umiera. Dziewczynę z ojcem łączyły silne więzy. Pocztówkę, którą ojciec przysłał jej z Toronto, nosi cały czas przy sobie. Jest dla niej czymś ważnym i bezcennym. Po śmierci ojca wszystko się zmienia, najgorzej sytuacja materialna i finansowa. Mimo, iż mama Moniki znalazła pracę, ledwie łączą koniec z końcem...


Dziewczyna uczy się dobrze, jest lubiana wśród kolegów i nauczycieli. Jej najlepszą przyjaciółką jest Dorota nazywana przez wszystkich "Mrówą". Pewnego dnia w szkole pojawia się nowy uczeń Dominik, w którym przyjaciółka Moniki zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Szybko też z Dominikiem stają się parą i... od tego czasu Żyłka dostrzega zmiany, jakie zachodzą w jej przyjaciółce. Ma dla niej coraz mniej czasu. Dziwnym trafem ma  też pieniądze na różne przyjemności, pozwala sobie na kawę w jednej z najdroższych knajp w mieście, ma przed przyjaciółką jakieś sekrety. Jednocześnie uczniowie w szkole zaczynają się niepokojąco zachowywać i czuć. Okazuje się, że wszystkiemu winne są... dopalacze!  Ktoś nimi handluje na terenie szkoły. Kiedy Monika dowiaduje się, że to Dominik i Dorota, jest w szoku. Ale to nie koniec. Para proponuje Monice współpracę - łatwy zarobek, szybkie pieniądze, które na pewno by się przydały dziewczynie, której sytuacja nie przedstawia się kolorowo-wręcz przeciwnie.

  Żyłkowska waha się, jak postąpić. Bardzo kocha matkę i jest gotowa na wszystko, aby jej pomóc i odgonić wszelkie troski. Sama również chciałaby mieć pieniadze na rzeczy, z których do tej pory rezygnowała, bo domowy budżet na to nie pozwalał...

Jaka będzie jej decyzja? Czy przyjmie propozycję tych dwojga? Wielkimi krokami zbliża się komers (bal z okazji ukończenia gimnazjum). Co się na nim wydarzy??? Czy do Moniki uśmiechnie się w koncu szczęście, a może popełni największy błąd swojego życia? A co z Dorotą i Dominikiem? Czy prawda wyjdzie na jaw?

Książka okazała się bardzo wciągająca. Porusza temat  problemów młodzieży, dopalaczy oraz konsekwencji ich zażywania przez młodych ludzi. Trochę smutna, a jednocześnie niosąca nadzieję, że nie wszystko stracone i że niespodziewanie może zaświecić dla nas słońce. Mam tu na myśli zakończenie, którego absolutnie się nie spodziewałam. Jest wręcz niemożliwe. Trudno mi sobie wyobrazić tak niespodziewany zwrot akcji, praktycznie o 360 stopni!!! Polecam przyjrzeć się jej bliżej!


"Pocztówkę z Toronto" znajdziecie TUTAJ

Autor: Dariusz Rekosz
Rok wydania: 2015 (wyd. II)
Oprawa: miękka


Komentarze

  1. U mnie też ciężko z wolnymi chwilami na lekturę, stos książek czeka na swoje 5 minut, ale czasem pojawia się jakiś tytuł który wpada poza kolejką. Książki o której piszesz nie znam, w ogóle ostatnio rynek czytelniczy jest wyjątkowo przesycony różnymi tytułami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uwielbiam czytać. Jeszcze zanim urodziłam pochłaniałam książki jedna za drugą. Teraz ogromnie ubolewam nad tym, że mam wciąż zbyt mało czasu na czytanie, ale walczę z tym. Próbuję tak przeorganizować dzień, by znaleźć choć 20 minut codziennie, łatwo nie jest, ale ciągle walczę z czasem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Również uwielbiam czytać, niestety czasu mi strasznie na to brakuje :( ciekawie prezentuje się ta książka i mam nadzieję że jak skończę czytać "światło między oceanami" to ta wpadnie mi w ręce!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaciekawiłaś mnie swoją recenzją
    Zapisuję tytuł na listę:) Lista coraz dłuższa, tylko odwieczny problem czas na czytanie nie chce się wydłużyć.:)
    kocieczytanie.ble.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo aktualna tematyka w tych czasach. Osobiście jestem przerażona tym, co dzieje się we wspolczesnych szkołach (a mam 17-letnią szwagierkę, więc trochę wiem na ten temat). Zastanawiam się, do jakiej szkoły przyjdzie chodzić naszemu synkowi za kilka lat - ale jakoś trudno mi ujrzeć to w różowym kolorze...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe, może to dobra pozycja dla nastolatków. Pouczająca i wciągająca. Aha, podoba mi się Twoj pomysł na zdjęcie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja chwilowo mam przerwę w czytaniu, bo czekam na zamówienie z biblioteki. Zawsze mam problem ze znalezieniem książki dla nastolatków w rodzinie, także cieszę się, że o takich tytułach też piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajna inspiracja na prezent dla nastolatki, a i ja przeczytałabym chętnie, choć mam 3 z przodu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam czytać, a ta książkę wpisuje na listę do przeczytania

    OdpowiedzUsuń
  10. Po Twojej recenzji bardzo chętnie bym przeczytał tę książkę. Nie mam jednak czasu na czytanie... Wygospodarowanke ilustracji tam minut nie sprawdziłoby się u mnie, bo nie umiem przerywać czytania. Zawsze wciągałam się tak mocno, że po nocach czytałam. 😃 Temat książki bardzo aktualny, niestety. Nie jestem pewna, czy chce wiedzieć, jaki będzie finał w rzeczywistości. Mam cichą nadzieję, że gdy za kilka lat moje córki zaczną chodzić do szkoły, dopalacze przestaną być tak wielkim problemem...

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurczę nie znam tego wydawnictwa, albo nie pamiętam że coś ich czytałam. Dzięki za podpowiedź

    OdpowiedzUsuń
  12. A mi się już zdarzyło tak przejechać przystanek ;) Byłam wtedy licealistką i wracałam ten przystanek pieszo bo bałam się, że wsiądę nie w ten tramwaj co trzeba ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja czytam prawie codziennie wieczorem lub chwilę weekend w ciągu dnia, gdy mąż zajmuje się dziećmi. Ale ogólnie zawsze czasu trochę mało.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz