Dzisiaj
zapraszam Was na wyjątkową lekturę autorstwa Katherine Applegate, od
Wydawnictwa CzyTam. Tak naprawdę nie wiem, od czego zacząć, ponieważ książka
jest naprawdę niezwykła, z przesłaniem i… jest trochę smutna. Jest ona
przeznaczona dla dzieci w wieku 8 lat. Książka ma zasłużone I miejsce na liście
bestsellerów w New York Times.
Ma
320 stron, ale spokojnie, tekst nie jest wydrukowany ciągiem i nie zajmuje
całych stron. Czasami na jednej stronie mamy tylko 2 linijki. Czyta się ją
naprawdę szybko. Mi zajęło to raptem 2 dni. Nie mogłam się od niej oderwać!
Cała treść zamknięta jest w miękkiej oprawie, a tekst przeplata się
gdzieniegdzie z czarno-białymi ilustracjami.
Bohaterem
tej książki jest goryl Ivan -Srebrnogrzbiety mocarz, jak go nazywają (tak, to ten, który
na okładce siedzi w towarzystwie małej słonicy). Na co dzień Ivan wraz z innymi zwierzętami
stanowi atrakcję w Big Top Centrum Handlowym z Automatami do Gry przy 8 Zjeździe
z Autostrady. W tym „małym cyrku”, pokazy trwają 365 dni w roku, w godzinach:
drugiej, czwartej i siódmej. Całymi dniami obserwuje on ludzi krążących po
centrum. Patrzy na ich gesty zachowanie, mimikę twarzy. Doszedł do wniosku, że
ludzie za dużo mówią. Na swoim terytorium ma telewizor, w którym ogląda
kreskówki, romanse i westerny.
Książka napisana jest z jego perspektywy. To on jest
narratorem i to on opowiada nam swoją historię, swoje przemyślenia, dzieli się
z nami wspomnieniami z okresu, gdy mieszkał w dżungli, mówi o swoich uczuciach
i przeżyciach. Mówi o tęsknocie za dżunglą i rodziną, która w bestialski sposób
została pozbawiona życia. Nie marnuje słów, mówi to, co myśli.
Jako
gorylątko wraz z bliźniaczą siostrą Berką został odebrany rodzinie i
wywieziony. Niestety w czasie tej podróży, w okropnych warunkach, jego siostra umarła. Później został on sprzedany i tak trafił do Macka, właściciela „Małego
Cyrku”. Był on traktowany przez niego i jego żonę jak ich własne małe dziecko.
Pił z butelki, jadł przy stole, nosił pieluchy, spał w łóżku w piżamce z
Kubusiem Puchatkiem, jadał w restauracjach, chodził na mecze i do kina. Nocami
jednak tęsknił za swoją prawdziwą rodziną, za gonitwą po dżungli z pochrząkiwaniem. Jednak, gdy przypomniał
sobie, co stało się jego siostrze, Berce, postanowił swoją tęsknotę i
pragnienia zepchnąć na bok i o nich zapomnieć. Tak, jak to z dziećmi bywa,
sporo łobuzował i robił szkód: zepsuł blender, zerwał zasłony, połamał
kołyskę. Z czasem, gdy rósł, stawał się coraz bardziej kłopotliwy i trudny do
opanowania. A gdy od Macka odeszła żona, wtedy „tata” przeniósł go na stałe do
Centrum Handlowego. Staje się on tam ogromną atrakcją.
Ludzie z dalekich stron przyjeżdżają
aby zobaczyć goryla ubranego w garnitur i żeby zrobić sobie z nim fotkę. Ba!
Nawet wciskali mu małe dzieci, aby razem pozowali do zdjęć!
W
książce poznamy również inne zwierzęta – przyjaciół Ivana. Są nimi: mądra słonica
Stella, bezpański piesek Bob, który nocami śpi na brzuchu Ivana, jest też
papuga Thelma, z podciętymi skrzydłami.
Główny bohater, nazywa
siebie artystą (nie marudą), ponieważ dużo rysuje. Mówi, że goryle są marzycielami, filozofami,
śpiochami, a nawet poetami. Ivan Uwielbia rysować i robi to od kiedy pamięta...
Przypomina sobie, jak będąc małym gorylem, malował błotkiem po plecach mamy.
Ojca wspomina jako silnego przywódcę stada.
„Nawet
gdy byłem bardzo mały, wciąż uczepiony matki, miałem artystycznego nosa. W
chmurach widziałem kształty, a w otoczkach na dnie strumienia – rzeźby.
Chciałem złapać kolory: karmazyn kwiatu, którego nie mogłem dosięgnąć, hebanowy
odcień przelatującego obok ptaka.”
No,
po prostu prawdziwy artysta! Na swoim terenie rysuje wszystko to, co znalazło się wokół.
Rysowanie daje mu spokój. Najczęściej rysuje banany, papierki po cukierkach, czasem jakiegoś żuka. Oczywiście, często najpierw
zjada obiekty, które ma później narysować :) Jego rysunki sprzedają się w
pobliskim sklepiku z pamiątkami za 20 dolarów, 25, jeśli są w ramce. Tego goryla nie da
się nie lubić i nie można się nawet jego bać. Jest łagodny, ciepły i
sympatyczny. Również wśród ludzi Ivan ma przyjaciół. Jedną z nich jest Julia,
której tata codziennie sprząta centrum, a ona przychodząc wraz z nim, odrabia
pracę domową i rysuje. Dziewczynka jest taką dobrą duszyczką dla zwierząt.
Troszczy się o nie, zawsze zwraca uwagę na ich zachowania oraz na to, czy mają co
jeść i pić. Od niej Ivan dostał maskotkę goryla, którą nazwał Nie-Berka. To
właśnie ona będzie podsuwała Ivanowi wszystkie przybory do malowania: kartki,
kredki, a później i farby. Ona i jej tata, George, odegrają tu ważną rolę…
„(…)Ludzie
potrafią czasem zaskakiwać. Cóż za nieprzewidywalny gatunek, ten homo sapiens”.
Tak
więc całymi dniami Ivan obserwuje, rzuca klopsami, maluje, aż pewnego dnia w
centrum pojawia się nowe zwierze...
Ma być ono kołem ratunkowym, dla tracącego
popularność "małego Cyrku". Jest nią mała słonica Ruby. Jest przestraszona, boi się.
Opiekę nad nią przejmuje słonica, którą Ruby będzie nazywać „ciocią Stellą” Nie
będzie odstępować jej na krok. Słoniczka jest wszystkiego ciekawa. Ciągle zadaje pytania (na które Ivan
cierpliwie opowiada), mało tego, uwielbia kawały!
Ivan czuje się za to małe słoniątko odpowiedzialny, niczym starszy brat.
Wtedy też wszystko się zmienia. Ivan zaczyna postrzegać swoje miejsce już nie
jako teren, a klatkę. Będzie chciał zawalczyć o lepsze życie dla Ruby, co
zresztą obiecał chorej, umierającej Stelli. Nie chce, aby została Jedyna i Niepowtarzalna i spędziła tutaj całego życia.
Tylko jak tego dokona? Czy uda mu się zmienić los małej słonicy i… swój? Tego
dowiedzie się czytając powieść Katherine Applegate.
Proste
słowa, a tak wiele treści, to klucz do sukcesu tej książki. Poprzez nią, autorka
porusza bardzo ważny temat stosunku ludzi do zwierząt, mianowicie znęcania się nad nimi, wyrywania ich
z naturalnych środowisk i próby ich udomowienia. Zwraca uwagę, w jaki
sposób traktowanie są zwierzęta w Cyrku. Opisuje ich cierpienie. Dlaczego
ludzie bywają tacy okrutni? Nie potrafię tego pojąć...
Uwierzcie, że płakałam czytając tę książkę. Wyzwala
ona w czytelniku bardzo silne emocje. Płakałam nad cierpieniem tych biednych
zwierząt i czułam złość na wszystkich tych, co się do ich bólu przyczynili.
Dlatego jestem przeciwniczką Cyrków. Czytając tę książkę, gdy fragmenty
dotyczyły Stelli, przypomniał mi się film „Woda dla słoni”, gdzie przy pomocy
ostro zakończonego kija zmuszało się zwierzęta do uległości i posłuszeństwa…
Oglądaliście? W książce ten przedmiot również występuje, jako ostrzeżenie, co czeka zwierzę - w tym przypadku słonia - za nieposłuszeństwo.
W książce występują również dobrzy ludzie, którzy dają nadzieję i
dzięki im za to! Znajdziemy tu też przebłyski humoru, np. to, jak Ivan rzucał
suchymi kulkami z kup w stojących za szybą ludzi. Jednak jest smutno… Zwierzęta
cierpią, potrzebują pomocy, której nie dostają (słonica Stella z chorą, nie
zaleczoną nogą).
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na
fakt, iż książka jest inspirowana prawdziwą historią goryla o takim samym
imieniu, jak nasz bohater. Prawdziwy Ivan spędził aż 27 lat w klatce będąc
atrakcją w pewnym markecie w stanie Waszyngton. Przez ten okres, nie widział
ani jednego przedstawiciela swojego gatunku! Jednak po fali protestów, Ivan
został przeniesiony już na stałe do Zoo
w Atlancie, w którym przebywa największa grupa goryli nizinnych zachodnich kraju.
Przytoczę
Wam jeszcze jeden, bardzo mądry i piękny cytat, który w książce wypowiedziała
słonica Stella:
„Posiadanie młodych to duża odpowiedzialność
(…) Myślę, że najtrudniejszą rzeczą w byciu rodzicem (…) jest pilnowanie, by
dzieciom nie stała się krzywda, chronienie ich”.
Zgadzacie
się z tym? Bo ja tak. To smutna książka, sielankowo to te zwierzaki w tym
centrum nie mają. Jednak … Nie, zakończenia Wam nie zdradzę. Koniecznie musicie
ją przeczytać. Tak! Musicie. Książka przeznaczona jest dla dzieci, jednak
poruszy również starszych czytelników, uwierzcie mi. Jest piękna, wiele w niej
bólu, jednak skłania do refleksji, ponieważ jest głosem cierpiących zwierząt. Musimy
mówić naszym dzieciom, że zwierzęta trzeba kochać i szanować, dbać o nie, że
nie wolno robić im krzywdy, bo cierpią tak samo, jak człowiek, gdy zadaje mu
się ból. Cieszę się, że nasza biblioteczka wzbogaciła się o tak wartościową
publikację, jaką jest „Jedyny i Niepowtarzalny Ivan”. Polecam „Ivana” z całego
serca!
Książkę o Ivanie, znajdziecie TUTAJ
Za swój egzemplarz dziękuję
Z pewnością ta książka trafi w nasze ręce.
OdpowiedzUsuńUwielbiam wzruszające opowieści,czytając dzieciakom możemy sprawdzić ich wrażliwość na świat. Chętnie poszukam jej dla nas w księgarniach.
OdpowiedzUsuńMyślę, że takie książki warto, a nawet trzeba czytać dzieciom.
UsuńWidzę, że chociaż książka skierowana jest do dzieci, to i dorośli mogliby się poddać ważnym refleksjom po jej przeczytaniu. Warto zwracać uwagę na takie publikacje, niosą czasami proste przesłania, które mogą odmienić życie i sposób myślenia.
OdpowiedzUsuńPięknie to ujęłaś. Tę lekturę mogą przeczytać również dorośli. Książka jest piękna i bardzo mądra.
UsuńMam w planach tą książkę, ale ciągle nie mogę się za nią zabrać, może w wakacje będzie okazja :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto ją przeczytać...
UsuńTym razem nie mój klimat- ja romansidła lubie ;P
OdpowiedzUsuńO proszę ;) hmmmm... może i dla Ciebie coś znajdę ;)
UsuńZaintrygowałaś mnie. Książka co prawda dla dzieci, ale sama do niej chętnie zajrzę.
OdpowiedzUsuńMyślę, że dorośli też mogliby ją przeczytać. Na pewno wyciągneliby z niej wiele mądrych wniosków.
Usuńcórka trochę jeszcze za młoda ale brzmi interesująco
OdpowiedzUsuńProponuję nawet ją dla osoby dorosłej. Jest trochę smutna, ale ma piękne i mocne przesłanie.
UsuńCzy ksiażka kończy się dobrze?
OdpowiedzUsuń