"KALEJDOSKOP", DANKA TUREK. NOVAE RES. RECENZJA KSIĄŻKI



No i stało się. Dwa tygodnie w domu, przerwa od pracy, przedszkola. Siedzimy w domu. Postaramy się więc jak najlepiej wykorzystać ten czas.  Ja będę mogła nadrobić książki, które już od dłuższego czasu czekają na lekturę. Dziś skończyłam czytać "Kalejdoskop" autorstwa pani Danki Turek i dziś spieszę z recenzją. Powieść jest jej debiutem literackim. Do sięgnięcia po ten tytuł, skusiła mnie przepiękna okładka. Czy jednak zawsze piękna oprawa jest zapowiedzią dobrej lektury?

Książka podzielona została na bloki czasowe. Początek książki to współczesne lata. Mamy chwilkę żeby poznać bohaterkę, Emilię, dojrzałą już kobietę, która następnego dnia ma obchodzić swoje pięćdziesiąte urodziny. Niestety, w dzień poprzedzający rodzinną uroczystość, jej mąż ulega wypadkowi, po którym trafia do szpitala. Kobieta wspomina wtedy swoją młodość przypadająca na szalone lata osiemdziesiąte.

Cofamy się więc do przeszłości. Emilka to młoda dziewczyna. Wraz ze swoją siostrą bliźniaczką, Marianną, mieszka z rodzicami, którzy z zawodu są lekarzami. W mieszkaniu, piętro wyżej mieszka ich ukochaną ciocia, na którą zawsze młode dziewczyny mogą liczyć.

Marianna i Emilka to bliźniaczki jednak różni je praktycznie wszystko. Marianna jest oszałamiająco piękną blondynką, delikatną. Ma spore powodzenie u płci przeciwnej, natomiast nie ma koleżanek. Inne dziewczyny jej zazdroszczą, wręcz nienawidzą. Jest realistką, co myśli, to mówi, jest konkretna, co mi się w niej spodobało. Emilka natomiast to niepoprawna romantyczka, z burzą miedzianych loków i twarzą usianą piegami. Choć nie ma takiego powodzenia jak bliźniaczka, otacza się przyjaciółmi, jest lubiana. Dziewczynom żyje się dobrze i dostatnio, mają kochających rodziców. Dziewczyny często się kłócą, nie potrafią normalnie ze sobą rozmawiać. Dopiero traficzna śmierć rodziców zbliża je do siebie. Dziewczyny zmieniają się, dorastają. Emilka przeżywa swoją wielką miłość, która niestety nie będzie taka, o jakiej marzyła. Jak potoczą się losy bohaterek? Która z nich zazna prawdziwego szczęścia?

Dziwna to była książkam główna bohaterka również. Czegoś mi w tej postaci brakowało, nie była dla mnie zbyt wyrazista. Kobieta często doświadczała dziwnego uczucia, kiedy to sen mieszał jej się z rzeczywistością. Odpływała, nie wiedziała w jakim świecie żyje. Ciężko jej było określić, czy to, co miało miejsce, wydarzyło się naprawdę. Dopiero pod koniec książki dowiedziałam się, co było tego przyczyną, dlatego inaczej spojrzałam na tę postać. Współczułam jej. Natomiast irytowało mnie to, że była ślepo zakochana w totalnym draniu, bawidamku i mamisynku. Drażnią mnie takie bohaterki, które wybaczają partnerowi najgorsze świństwo i są gotowe rzucić im się w ramiona, jeśli tylko nadarzy się ku temu okazja. Cóż, w prawdziwym życiu też tak bywa. Piotr również działał mi na nerwy. Zadufany w sobie, narcystyczny leń, który we wszystkim kieruje się zdaniem mamusi, która jest ślepo zapatrzona w swojego jedynaka. Nie widzi w nim wad, z czym nie zgadza się jej mąż. Co innego przyjaciel Emilki i Marianny, Olek. Chłopak jest gejem, nieszczęśliwie zakochanym w Piotrze. Ma tak wspaniały charakter, jest prawdziwym przyjacielem. Dziewczyny mogą zawsze na niego liczyć. Z miejsca obdarzyłem go sympatią i gdy tylko w książce pojawiało się jego imię, chętniej czytałam tekst z jego udziałem.



 Miałam kilka podejść do książki, ponieważ lektura strasznie mi się dłużyła. Wielu opisów i dialogów można było pominąć. Wydawały mi się zwyczajnie zbędne. Nie wydarzyło się nic porywającego. Do czasu...Przełom nastąpił pod koniec lektury. Byłam zaskoczona, skołowana, nie wiedziałam już, co jest prawdą, a co snem. Tę część książki, kiedy Emilia dowiedziała się o ciąży i późniejsze wydarzenia, dopiero wciągnęły mnie w powieść i już czytałam bez przerw. Myślałam, że autorka niczym mnie nie zaskoczy, że do ostatniej strony lektura będzie się wlec. Na szczęście bieg wydarzeń wykrzesał we mnie energię do czytania. Nie spodziewałam się takiego finału. Autorka tak zakręciła fabułą, że już po zamknięciu tomu, zastanawiałam się, co właściwie się stało. Skłoniło mnie to jednak do zgłębienia tematu depresji i choroby dwubiegunowej. Chcę poszukać więcej informacji na ten temat.

Refleksja, która przyszła po przeczytaniu tej książki jest taka, aby nigdy z nikim nie rozstawać się w gniewie, bez krótkiej rozmowy. Los bywa przekorny, nigdy nie wiemy, kiedy widzimy się z kimś po raz ostatni.


 Czy polecam ten tytuł? Tak naprawdę trudno ocenić. Nie przekonacie się, póki nie chwycie jej w ręce. Szkoda, że dopiero pod koniec lektury fabuła robi naprawdę interesująca.  Nie przekreślam jednak twórczości autorki. Gdy pojawi się nowa powieść, z pewnością po nią sięgnę, aby sprawdzić, czy tym razem lektura w pełni spełni moje czytelnicze oczekiwania.


Za egzemplarz dziękuję 
Wydawnictwu Novae Res

Komentarze

  1. Przyznam, że ciekawa tematyka wpleciona w fabułę, zawsze mnie interesowała osobowość człowieka, jak sobie radzimy z pewnymi schorzeniami psychicznymi, jak wpływają na jakość życia i członków rodziny. Nie spodziewam się wiele po tytule, ale będę miała go na uwadze. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A co do konieczności pozostawania w domu, przyznam, że ten wariant mi odpowiada, co prawda moja młodzież pałęta się po pokojach, ale oni już od dawna potrafią się sobą zająć, jeśli tylko na czas nakarmi się im dzioby. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka całkiem w moim stylu,teraz na czas długiego siedzenia w domu,dobra książka jest na wagę złota ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jest to mój ulubiony typ literatury i raczej nie sięgnę po tę pozycję. ALE bardzo podoba mi się Twoja rzeczowa recenzja. Już wiem, że będę częściej zaglądała na Twoją stronę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, to zdecydowanie nie jest książka dla mnie. :D Lubię debiuty, ale przy tym również bym się chyba męczyła.

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się pomysł na taką kolażową okładkę, ale sama książka raczej nie jest dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. No, jakbym siebie czytała. Nie wiedziałam, jak ją ugryźć i gdyby nie bardzo ważny temat choroby psychicznej, to chyba bym odpuściła.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj nie moje klimaty, zdecydowanie stawiam na literaturę faktu. A teraz faktycznie dwa tygodnie wymuszonej przerwy, tak więc jest okazja by ruszyć zaległe książki z półki ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. nie jest to książka dla mnie, ale mam parę koleżanek, które nudzą się podczas kwarantanny ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję bardzo za recenzję mojej powieści "Kalejdoskop". Muszę się przyznać, że śledzę opinie i z niecierpliwością na każdą czekam.
    Bardzo się cieszę, że spodobała się okładka. Pochwalę się, że tak właśnie ją sobie wyobrażałam, a Wydawnictwo zgodziło się na moje sugestie.
    Długo zastanawiałam się, czy napisać ten komentarz, ale przecież autor ma też prawo do wypowiedzi.
    Główna bohaterka ponoć nie jest wyrazista, a z drugiej strony przecież drażniła, a jej zachowanie skłoniło do zainteresowania się problemami depresji i choroby dwubiegunowej.
    Zwróciłam uwagę, że obserwatorki bloga przeczytały w recenzji, że
    dopiero pod koniec powieści nastąpił przełom, a przedtem nic porywającego się nie zdarzyło. Muszę stwierdzić, że trochę się zdziwiłam, bo przecież przyznała Pani, że od momentu, kiedy Emilia dowiedziała się o ciąży (strona ok.220) i późniejsze wydarzenia tak wciągnęły, że czytała już Pani bez przerw do końca. Tekst powieści kończy się na stronie 413. Przepraszam, że tak piszę, ale jest to krzywdzące, bo przecież okazało się, że prawie połowa książki cieszyła się zainteresiwaniem.

    Przeczytałam Pani recenzję bardzo wnikliwie, wyciągnęłam wnioski, i jeśli jeszcze kiedyś odważę się napisać kolejną powieść, to na pewno wezmę pod uwagę wszystkie spostrzeżenia i rady recenzentów.

    Jeszcze raz dziękuję za czas poświęcony na "Kalejdoskop".
    Danka Turek

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz