Historia współczesnej rodziny z zagadką z przeszłości w tle..."ZNIKNIĘTY", Anna Robak-Reczek. Recenzja ksiażki


Tytuł: "Zniknięty"
Autor: Anna Robak-Reczek
Wydawnictwo: BIS
Oprawa: miękka
Liczba stron: 416
Dostępna: TUTAJ




Książka pt. "Zniknięty" Anny Robak - Reczek, to dość obszerna pozycja, która liczy ponad 400 stron. Jednak, gdy książka ma ciekawą, wręcz intrygującą fabułę, liczba stron nie ma wtedy dla mnie żadnego znaczenia. Po prostu chłonę lekturę od początku do końca...

 Tak też było z powieścią, o której dzisiaj piszę. Bardzo lubię takie publikacje, w których pojawiają się wątki rodzinne, pokoleniowe. Takie, gdzie tajemnica goni tajemnicę, każdy bohater ma swoje życie, prywatne sprawy, osobiste problemy. Mogę ich poznać od podszewki, jednak wciąż gdzieś czai się jakaś niewyjaśniona sprawa, która rzuca światło na całą familię. Tak też było w przypadku "Znikniętego" od Wydawnictwa BIS.





Opis z okładki:

 Widok nieznajomej, kpiąco uśmiechniętej kobiety na rodzinnym filmie prowokuje do wznowienia poszukiwań zaginionego przed laty ojca rodziny. Żona zaginionego, ponad osiemdziesięcioletnia Irena, ma już dosyć - rachunków, obiadów, własnych dzieci. Najbardziej ma dość uporu swojego syna, któremu zniknięcie ojca nie daje spokoju i który za wszelką cenę dąży do wyjaśnienia rodzinnej tajemnicy. Prowadzone przez niego poszukiwania przyniosą rodzinie niepokój. Czy wszystkie zagadki trzeba rozwiązywać? Zwłaszcza że nie wszystkie odpowiedzi będą miłe, a niektóre pytania nadal pozostaną otwarte.



Przeczytany zarys fabuły bardzo mnie zaintrygował. Postanowiłam więc od razu wziąć się za lekturę i poznać rodzinne tajemnice, które głównie obracają się wokół zaginionego sprzed laty męża i ojca, Jerzego Tylawskiego. O ile jego żona Irena, już starsza pani, pogodziła się ze zniknięciem mężczyzny, o tyle ich syn, Paweł nie jest w stanie sobie z tym poradzić. Wciąż szuka odpowiedzi, wykorzystując do tego celu wszystkie możliwe środki. Jego młodsza siostra, Marta, nie jest specjalnie zaangażowana w poszukiwania jakichkolwiek śladów ojca. Nie znała go zbyt dobrze. Zniknął gdy miała ok. 7-8 lat, więc niewiele pamięta.  Dla niej sprawa zaginięcia jest już zamknięta. Ojciec został przecież w końcu uznany za zmarłego, ma nawet symboliczny grób. Marta jest singielką. Spełnia się zawodowo jako lekarz diabetyk. Oczywiście miewała przelotne romanse, które w gruncie rzeczy nie prowadziły do głębszych relacji. Kobieta ceni swoją niezależność oraz stan swojego konta...

Cała rodzina nie liczy wielu członków. Wszystkich poznajemy na początku lektury, który opisuje tradycyjny obiad u seniorki. Oprócz wyżej wymienionych bohaterów, w książce pojawiają się: Ewa, żona Pawła oraz ich córka Basia z mężem Leszkiem i czteroletnią córeczką Hanią.

Co się stało z mężczyzną? Zaginął, zmarł, a może ktoś się go po prostu pozbył? Nigdy nie odnaleziono jego ciała. Jak się okaże, mogły być ku temu powody, zważywszy na profesję, jaką się zajmował w PRL-owskich czasach... 

Kolejne strony będą ukazywały nowe fakty i poszlaki, które zaskoczą całą rodzinę Tylawskich. Czy kobieta z filmu to przypadkowa osoba? A może jednak ma jakiś związek z zaginionym Tylawskim?

W książce podobało mi się to, że autorka nie skupiła się tylko i wyłącznie na wątku zaginionego mężczyzny. Wszak w powieści pojawiają się inne postaci. Każdą z nich możemy poznać bliżej, ponieważ im również poświęcona jest uwaga. Nie są tłem, ale mają swoje życie, problemy zawodowe i osobiste, które poznajemy. 

Lektura książki zajęła mi niecałe dwa dni, uważam więc, że czyta ją się szybko i lekko. Fabuła jest wciągająca, a bohaterzy ciekawi i bardzo dobrze wykreowani. To ludzie z krwi i kości. Okładka również przykuła moją uwagę, jej grafika przypadła mi do gustu. Myślę, że powinna zainteresować i Was. 

Polecam! 

Komentarze

  1. Czuję się zaintrygowana, muszę poszukać w bibliotece :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kompletnie nie moja bajka. Nie nazwałabym książką obszerną, jako że większość powieści ma 300-500 stron. 600 wzwyż robi się obszernie. Fabuła mnie nie ciekawi, okładka przeciętna, nawet nie zwróciłabym na nią uwagi. Dzięki za recenzję, przynajmniej wiem, żeby trzymać się od książki z dala :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że książka Cię nie zaciekawiła, ale oczywiście rozumiem.Każdy ma swoje gusta jeśli chodzi o literaturę. Według mnie 400 stron to sporo :) Akyrat zawsze trafiałam na książki "cieńsze" w swojej objętości. Mimo wszystko tę powieść uważam za naprawdę godną uwagi.Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Czuje że wciągneła by mnie tak książka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz