Listy z morza, listy miłosne...


Dziś lekka lektura, którą miałam okazję ostatnio przeczytać. Autorem książki jest Andrzej Perepeczko, którego możecie znać z książek dla młodzieży z serii przygód "Dzikiej Mrówki". Prezentowałam ją w sierpniowym wpisie tutaj.

"Listy z morza" to książka dla dorosłego czytelnika. Jest to historia Andrzeja Bratkowskiego, II mechanika statku. Podczas trwającego cztery miesiące rejsu po morzach i oceanach, pisał on miłosne listy do swojej ukochanej. Pisał dużo, prawie codziennie, a w swoich długich listach opisywał wszystko.

Kobieta, w której jest zakochany, to kobieta z pewnym bagażem doświadczeń. W chwili, gdy się poznali, była jeszcze mężatką. Naszemu bohaterowi to jednak nie przeszkadzało. Czekał.
Andrzej swoje listy pisze i wysyła z różnych zakątków świata. Swoje myśli, uczucia i tęsknotę zapisuje na kartkach w każdej wolnej chwili. Historia dzieje się w latach 60-ych ubiegłego stulecia, więc droga, jaką przemierzały jego listy, była dość długa. 

Choć nie otrzymuje żadnych odpowiedzi (martwi się tym bardzo i to przeżywa), pisze nadal. 

"Te (...) listy, to jak kamienie rzucone do studni. I to do takiej (...) głębokiej, że nawet echa nie usłyszysz tam z dołu."

Listy te, nie są zbyt ckliwe (jeśli wiecie, co mam na myśli).  Jednak wiele w nich uczuć, które targają bohaterem. Andrzej pisze swojej ukochanej o wszystkim. Jak mu mija dzień, co się wydarzyło, co widział, kogo poznał. Co robił, gdy schodził na ląd, jak wyglądała jego praca na statku. Kobieta jest powierniczką jego uczuć, przeżyć i sekretów.

W listach Bratkowski wspomina ich pierwsze spotkanie, rozmowy, intymne chwile. Pisze z głębi serca i duszy. Nie pomija niczego, nawet intymnych chwil spędzonych z młodą Azjadką, Noriko. Później sam ocenia ten list jako głupi i bezsensowny. Jak zareaguje kobieta oddalona od niego o tysiące kilometrów? Czy w ogóle czyta te listy? Dlaczego nie odpisywała do tej pory? Wszystko wyjaśni się, gdy 24 grudnia statek dobije do portu w Gdyni...

 Osobiście nie wyobrażam sobie i nie wierzę w miłość na odległość. Co za potworna tęsknota i ból muszą temu towarzyszyć? Brak bliskiej osoby, ciągłe myśli, co robi (z kim???), kiedy wróci, itp. Wiem, że wiele par żyje w taki sposób. Dla mnie natomiast jest to niepojęte i nie chciałabym tego doświadczyć nigdy!

 Początek lektury wydał mi się taki... zwykły. Ot, człowiek wyjechał w długi rejs, zostawił swoją ukochaną, ale pisze listy. Pisze, bo od Niej nie ma żadnej odpowiedzi. To go nie zraża (choć niepokoi) i pisze nadal. Z każdą kolejną stroną, interesowałam się historią coraz bardziej. Chciałam jak najlepiej poznać tych dwojga. O Andrzeju wiedziałam sporo, natomiast o jego ukochanej? Bardzo mało. Nie doczytałam się nawet jej imienia. Pod koniec będzie ją nazywać Nariką (dlaczego, o tym w książce). Nie mogłam się doczekać, aż tych dwoje się spotka i wszystko sobie wyjaśni. Czy tak było? Zakończenie bardzo mnie zaskoczyło! 

No cóż. Wiadomym jest, że los płata nam figle, a życie nieustannie pisze nowe scenariusze, niekoniecznie według naszych planów i myśli. Książka w wersji kieszonkowej idealna do czytania w autobusie, czy po prostu na jesienne wieczory. Trochę smutna i nostalgiczna. 

Więcej o książce przeczytacie tutaj. Polecam!

 

Komentarze

  1. Nie wiem, czy mogłabym tak przetrwać związek na odległość, tym bardziej gdyby były to takie długie podróże jak mają w zwyczaju marynarze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeżyłam wojsko męża, on mój wyjazd do pracy do UK. Byliśmy wtedy jeszcze przed ślubem. Dało radę, wystarczyły listy z wojska czy cotygodniowe telefony z Anglii. Wiem, że się da.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aleś mnie zaciekawiła! Już czuję jakiś "związek" z głównym bohaterem - tym bardziej ciekawi mnie, czy doszo do spotkania!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz