Książki, których tematyka dotyczy pośrednio lub bezpośrednio macierzynstwa, z miejsca zwracają moją uwagę. Nie mam tu na myśli poradników, ale powieści, których motywem jest macierzyństwo. Lubię też literaturę faktu, czy spisane przez matki ich doświadczenia. Uważam, że macierzyństwo to nie tylko wspaniała przygoda, jak uważają co niektórzy. To też codzienna walka z problemami, test na cierpliwość i wytrwałość, to ciężka praca. Nie wierzę, kiedy słyszę od koleżanek, że wszytko u nich wygląda pięknie. Dzieci są grzeczne, przesypiają całe noce, jedzą wszystko, nigdy nie marudzą. Po prostu bajka! Sorry, ale ja w to nie wierzę. Być może są takie przypadki, kiedy kobieta nie ma na co narzekać w swoim macierzyństwie. Ja należę do tych kobiet, które mogłyby powiedzieć to i owo. No, ale nie lubię wylewać swoich żali. Dobrze jest jednak wiedzieć, że nie tylko ja nie miałam tak lekko, szczególnie wtedy, kiedy chłopcy byli niemowlakami. Odczuwam ulgę, że nie tylko mi nie udało się bycie perfekcyjną, choć teraz do tej perfekcji nie dążę i wiecie co? Dobrze mi z tym. Nie spinam się tak bardzo nie stresuję i jest ok. No ale wróćmy do książek... Jak wspomniałam, lubię czytać o macierzyństwie, jednak lukrowane historie mnie odpychają, nie wydają się dla mnie wiarygodne i tyle.
Uwielbiam sięgać po książki dotyczące macierzyństwa, ale wiecie, takiego bez nadmiernej słodyczy i ściemy. Sama nie jestem idealna. Dążenie do perfekcjonizmu wielokrotnie mnie zgubiło, a nie chciałabym zacząć z drogi macierzyństwa tylko dlatego, że coś mi nie wyszło. Czasami, ba! Często nie udaje się coś, co zaplanuje, wtedy rodzaju się frustracje. No, a po co mi to? I tak wielokrotnie doświadczam stresujących sytuacji, wszak jestem odpowiedzialna za dwa życia.
Lubię sięgać po książki, w których bohaterki trochę przypominają mnie lub typ matki, który mi się podoba. Jak wspominałam, nie lubię lukrowanego macierzyństwa, trzebiotania, jak to jest pięknie i cudownie być mamą, jak to wszystko się udaje, jak to jest wspaniale bo nie zawsze tak jest. Wiele kobiet próbuje udowodnić innym, że jest świetną matką, że nic jej nie męczy, a wstawanie po kilkadziesiąt razy w nocy, kiedy jej dziecię krzyczy (drze się w niebo głosy) to tak naprawdę nic wielkiego, no bo jak można męczyć się dziecięcym krzykiem. I co z tego, że rano musisz wstać do pracy? Chciałaś, to masz. Ja czasami lubię sobie ponarzekać, wyskakać się razem z ulubioną trenerką, wydrzeć w poduchę. Serio, to mi naprawdę pomaga. Wracając do książek, lubię takie połączenia, gdzie wzruszenie przeplata się z dobrym humorem.
Jestem świeżo po lekturze powieści autorstwa Eweliny Gierasimiuk-Merty zatytułowanej "3600 gramów szczęścia" od Wydawnictwa Novae Res.
Jak się domyślacie, jej fabułą kręci się wokół macierzyństwa. Jakie
wrażenie zrobiła na mnie niniejsza książka? Na początku, jak to zwykle u
mnie bywa, zwróciłam uwagę na okładkę, która od razu przypadkach mi do
gustu. Z tak piękną szatą graficzną, historia musi być wyjątkowa. Od
razu zabrałam się więc do lektury, którą przeczytałam jednym tchem.
Ewelina jest nauczycielką. Wraz z mężem starają się o dziecko. Niestety, kobieta ma za sobą kilka poronień, jednak zupełnie niespodziewanie, los uśmiecha się do małżeństwa. Okazuje się, że spodziewają się dziecka. Po dziewięciu miesiącach na świecie pojawia się ich pierworodny syn, Miłoszek. Kobieta czerpie z macierzyństwa pełnymi garściami. Razem z nią, czytelniczka doświadcza uczucia euforii, jak i pewnych obaw, które towarzyszą matce. Ewelina pragnie zadbać o wszechstronny rozwój swojego dziecka (wszak jest nauczycielką). Poznajemy jej codzienność, relacje z mężem, czy relacje rodzinne. Dla mnie była troszkę taką matką-kwoką, wydała mi się trochę nadopiekuńcza, ale to może tylko moje wrażenie? Mimo tego, wydała mi się bardzo sympatyczną osobą i myślę, że gdybym poznała ją osobiście, mogłabym ją szczerze polubić.
Książka została napisana lekkim i przyjemnym piórem. Zapiski matki, czyta się szybko także dzięki temu, że nie została pozbawiona humoru. Czyta się ją świetnie, czasami autorka myli czytelnika, gra mu na nosie. Oto myślimy, że za chwilę przeczytamy pikantną scenkę erotyczną, a tu psikus! Mąż masuje udo nie w celu gry wstępnej, ale żeby wetrzeć maść w zbolałą, skonruzjowaną nogę. Niejednokrotnie się przy niej uśmiałam.
"3600 gramów szczęścia" to wspaniała historia, która umiliła mi podrożały powrotną z rodzinnych wakacji w Zakopanem. Co ciekawe, w książce góry też są wspomniane przez autorkę, są jej bardzo bliskie.
"3600 gramów szczęścia" to słodko-gorzka powieść, którą opowiada nam sama autorka. Opisuje macierzyństwo, własne doświadczenia, także te bolesne. Odsłania siebie, swoją historię. Na końcu przeczytałam, że będzie ciąg dalszy, z czego bardzo się cieszę i już nie mogę doczekać się kolejnej powieści. Czekam z niecierpliwością, a Was zachęcam do lektury!
Tytuł: "3600 gramów szczęścia"
Autor: Ewelina Gierasimiuk-Merta
Wydawnictwo: Novae Res
Oprawa: miękka (egzemplarz recenzencki)
Strony: 244
Za egzemplarz recenzencki dziękuję
Wydawnictwu Novae Res
Z przyjemnością zajrzę do tej książki.
OdpowiedzUsuńTeż lubię tego typu książki jak i wszelkie historie prawdziwe czy punkt widzenia położnej
OdpowiedzUsuńLubię czytać o macierzyństwie, więc będę miała ją na uwadze na przyszłość.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńZnam temat starań o dziecko, jest mi wyjątkowo bliski - więc pewnie i ta lektura byłaby dla mnie istotna oraz pełna emocji.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za tak pięknie napisaną recenzję.
OdpowiedzUsuńAutorka książki to osoba serdeczna, wrażliwa i mądra, dlatego jestem przekonana, że „3600 gramów szczęścia” mnie nie zawiedzie! Nie mogę się doczekać, aż będę ją miała w ręku, bo wiem, że ta książka to ogrom emocji… Z całego serca polecam tę historię jak i książki, które mają dopiero powstać :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością zajrzę do tej książki
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie urzekła! Ładny, poprawny język, bogactwo treści, żartobliwy ton, wzruszenie, szczerość do bólu! Wszystko to, co daje spotkanie z najbliższą przyjaciółką! Ja to przeżyłam podczas lektury tej książki. Wzruszałam się i śmiałam.
OdpowiedzUsuńMiło się czyta refleksje, z którymi po części się utożsamiamy. Pięknie opisane pozytywne relacje rodzinne i świadome macierzyństwo. To wszystko zachwyca i sprawia, że książka jest wartościowa.
To nie żaden poradnik na temat wychowywania dzieci, ani biadolenia Matki Polki. To odważne i szczere wypowiedzi, refleksje o życiu, macierzyństwu, byciu razem, spełnianiu marzeń.
To na pewno książka dla osób dojrzałych, otwartych na świat i innych ludzi.
Chętnie wrócę do kolejnych części, ponieważ czuję niedosyt.