Tytuł: "Dziennik przetrwania. Zapiski niedoskonałej matki"
Autor: Małgorzata Mroczkowska
Wydawnictwo: Czwarta Strona (
KLIK)
Oprawa: miękka
Strony: 536
(...) Jeszcze tu jestem. Jeszcze mam dzieci do wychowania! I muszę jakoś dać radę. Choćby mnie syn chciał tym autkiem policyjnym rozjechać na pół, choćby mi córka posyłała gromy tym swoim wzrokiem, to się nie ugnę. W końcu jestem matką. A matka przetrwa każdy kataklizm. Nosem się będzie podpierać, a pobiegnie i na wywiadówkę , i do apteki po syropek, i po drodze jeszcze ulubiony serek kupi, ten czekoladowy, łaciaty, bo wie, że jej dzieci dałyby się za niego pokroić. (...) Tak, matka ma po prostu przerąbane. I to we własnym domu, pod własnym dachem."
Nic dodać, nic ująć, cała prawda o macierzyństwie, ot co! 😉 Przytoczony wyżej fragment pochodzi z powieści Małgorzaty Mroczkowskiej, zatytułowanej: "Dziennik przetrwania. Zapiski nieidealnej matki", na którą od dłuższego czasu polowałam. Czytałam o niej same pozytywne opinie, wiele koleżanek również ją zachwalało, więc postanowiłam, że ja, przykładna żona i matka (???🙈) też muszę ją przeczytać. I tak oto pisząc tę recenzję, dzierżę w dłoni dzieło autorki, które liczy ponad pięćset stron. Dla niektórych mogłoby to się wydawać naprawdę sporą objętością, jednak uwierzcie mi, książka jest tak świetnie napisana, że czyta się ją zaskakująco szybko. Ja nie mogłam się od lektury oderwać. Śmiałam się do łez, przez co nie raz o mały włos, a zachłysnęłabym się kawą.
Bohaterką książki jest Sylwia, która na samym początku określiła swoją rolę: najpierw jest matką, później żoną, a dopiero na końcu kobietą. Dokładnie taka kolejność u niej obowiązuje. Nikomu, kto chciał wpłynąć na jej sposób myślenia o sobie (mama, starsza siostra Iwona), nie pozwala tego zrobić. Oczywiście, jak każda matka kocha swoje dzieci, a jednocześnie chciałaby je wysłać w kosmos o całe miliony lat świetlnych, byle tylko z dala od siebie. 😀 Chciałaby odpocząć, zrobić coś dla siebie. Buntuje się nawet, kiedy mówią jej, że z chwilą pojawienia się na świecie dzieci, jej potrzeby schodzą na dalszy plan, bo to one są najważniejsze. Z drugiej strony, kiedy bliscy oferują jej tę pomoc, aby mogła sobie odpocząć, przespać się, ona stwierdza, że jest MATKĄ i mimo wszystko musi zadbać o swoich dzieci sama. Dzieci, które nie zawsze słuchają, które marudzą, nie sprzątają w swoich pokojach, a nawet życzą matce śmierci! Sylwia ma ich dwoje: dziesięcioletnią córkę Helenę i trzyletniego syna, Filipa. Oczywiście ma też męża, Piotra, z którym owe dzieci posiada. 😉 Mąż stara się odciążyć żonę w domowych obowiązkach (o ile sam nie jest zmęczony i o ile Sylwia mu powie, bo on nie zawsze się tego domyśli 😉), choć nie zawsze mu się to udaje. Sylwia w chwilach kryzysowych pociesza się czekoladą, a czasami piwkiem. W końcu jakoś musi przetrwać w tym rosnącym z dnia na dzień bałaganie, prawda?
Główna bohaterka pokazuje czytelniczkom całą prawdę o macierzyństwie. Ukazuje wzloty i upadki matek, ich blaski i cienie. Ich siłę, ale też ich słabości. W krótkich pogodnie zatytułowanych rozdziałach, przedstawia nam swoje przeżycia, doświadczenia, relacje z bliskimi, ich poglądy na temat tego, jaka powinna być dobra matka, rozmowy z koleżankami (też matkami). Wraz z nią zaglądamy na fora internetowe, gdzie matki dzielą się swoimi radami, ale też o nią proszą. Czytając je, nieraz będziemy się śmiać. Z drugiej strony, jakże prawdziwy jest ten cały obraz. Wiele matek może się z Sylwią utożsamiać, choć szczerze się do tego nie przyzna. Ja bohaterkę z miejsca polubiłam i myślę, że w życiu prywatnym z pewnością byśmy się zaprzyjaźniły, choć jest wiele cech, które nas różni. Sylwia nie znosi gotować, a ja uwielbiam. Ona, nawet kiedy pada na twarz, nie daje sobie pomóc, a ja i owszem. Mogłabym tak wymieniać, ale i tak ją uwielbiam! 😀
Już dawno nie czytałam tak dobrej, tak zabawnej, a jednocześnie tak prawdziwej, szczerej do bólu książki. Samo życie! Nie miałam jeszcze okazji przeczytać tak trafnej książki, która obrazowałaby prawdziwe macierzyństwo, a nie takie, które jest wylansowane na pokaz. Ideałów nie ma! Książka ta natchnęła mnie do stworzenia wpisu, nad którym już teraz pracuję. Mam nadzieję, że uda mi się zebrać w nim wszystkie moje przemyślenia oraz część moich maminych doświadczeń. 😀
Uważam, że każda kobieta powinna ją przeczytać, nie tylko mama. Gorąco do tego zachęcam!
Książkę mogłam przeczytać dzięki
Ważne żeby nie zatracić sie w byciu matką, nie zapomniec, ze jest sie też kobieta, czlowiekiem. Bo dobra matka musi byc szczesliwa, zeby przekazac to szczescie dziecku, a nie da się byc szczesliwym zapominajac calkowicie o sobie....
OdpowiedzUsuńAbsolutnie się z Tobą zgadzam. 😁
UsuńTo chyba pierwsza książka o matkach, którą naprawdę chciałabym przeczytać!
OdpowiedzUsuńPolecam. Ja pękałam ze śmiechu, ale też kiwałam głową na potwierdzenie prawdziwości tego, jak bohaterka przedstawia macierzyństwo. Wiele w tym racji. 🙂
UsuńSuper recenzja ��zachęca do przeczytania tej książki
OdpowiedzUsuńDziękuję 😘 i szczerze polecam! 😄
UsuńWydaje mi się, że kwestia 'mienia przerąbane" wynika raczej z tego, na ile się dzieciom pozwala.
OdpowiedzUsuńOczywiście, masz rację. Tego, na ile swoim dzieciom Sylwia "pozwalała" nie zdradzę. Jak każda matka, tak i ona popełnia błędy. Ma do tego prawo. Warto jednak przekonać się, czy wyciąga z nich wnioski.😉
UsuńWydaje się być interesująca, zwłaszcza jeśli nie brak jej odrobiny dystansu i humoru.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa ile siebie znalazłabym w tej książce.
OdpowiedzUsuńPowinna to przeczytać każda osoba, która nie ma dzieci, a chce mieć. Może jeszcze wszyscy ci, którzy nie mają dzieci, ale o ich wychowaniu mogą pisać poematy.
OdpowiedzUsuńTo chyba książka dla mnie:D.
OdpowiedzUsuńJeśli napisana z humorem to może to być całkiem fajna lektura. Taka przyziemna 😉
OdpowiedzUsuńPozycja wydaje się interesująca tym bardziej, że zawiera odrobinę humoru :)
OdpowiedzUsuńWięcej niż odrobinę, zapewniam 😃
UsuńCiekawie się zapowiada.
OdpowiedzUsuńWidzę, że jest w moim typie.
Niestety wiele kobiet jest właśnie takim typem - jestem umęczona, wszystko jest na mojej głowie, nikt nie pomoże. Ale zamiast oddelegować obowiązki innym członkom rodziny, musi sama wszystko po swojemu zrobić
OdpowiedzUsuńMimo, że to nie moja tematyka, to myślę że mogłaby mi się spodobać ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi mocno zachęcająco! Chętnie się skuszę na tę pozycję :) Cenię sobie taki dystans...
OdpowiedzUsuńBez dystansu do siebie i świata byśmy zginęli.
UsuńŻyciowe książki bardzo lubię. Może więc i na powyższą propozycję się także skuszę.
OdpowiedzUsuńmimo iż nie jestem mamą z wielką chęcią mogłabym ją przeczytać
OdpowiedzUsuńchętnie sięgnę po tą książkę, czasami warto się pośmiać :)
OdpowiedzUsuńZawsze warto się pośmiać, zawsze!
UsuńUuu zainteresowałaś mnie tą książką. Chętnie po nią sięgnę. Tak prawdę mówiąc, moja kolejnośc jest dokładnie taka sama, jak autorki: MATKA, ŻONA a na końcu KOBIETA ;)
OdpowiedzUsuńZapowiada się przyjemna przygoda czytelnicza. :)
OdpowiedzUsuńTeraz mam fazę na fantastykę, ale jak przyjdzie mi ochota na życiowe historie, to sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńChcę przeczytać! Myślę że w humorystyczny sposób ta książka trafia w punkt.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to może być faktycznie zabawna historia.
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawa pozycja i wiem już komu ją kupię na prezent :) Dzięki
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, jak tylko wpadnie w moje ręce :)
OdpowiedzUsuńTak, też ją czytałam i przyznam szczerze, że idealnie oddałaś wydźwięk tej książki w swojej recenzji - lepiej bym tego nie ujęła!
OdpowiedzUsuńooo to lektura idealna dla mnie :-) codziennie wieczorem zastanawiam się jakim cudem przetrwałam ten dzień :-)
OdpowiedzUsuń