"Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie". Janusz Leon Wiśniewski


Dzisiejszy wpis będzie dotyczył książki skierowanych do dorosłej grupy czytelników. 

Dominika młodziutka autorka książek, która prowadzi grupę na fb, wybrała mnie jako osobę do recenzji jednej z jej autorskich książek. Znalazłam się w grupie stu osób, które dostały możliwość zapoznania się z jej najnowszą książką. Troszkę będę musiała na nią poczekać, ale to nic. :) Dzięki niej, w moje ręce trafiła również książka od Wydawnictwa Znak, pt. "Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie", której autorem jest Janusz Leon Wiśniewski

Dominika - bardzo Ci dziękuję!!!


 J. L. Wiśniewskiego kojarzę z "Samotności w sieci", ale... niestety, nie czytałam książki i nie oglądałam filmu. Muszę jednak to nadrobić, zaczynając oczywiście od wersji drukowanej :) 

Wróćmy jednak do  "Wszystkich moich kobiet". Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to okładka. Dość tajemnicza, zaintrygowała mnie od samego początku. Oto widzimy odwróconą tyłem do czytelnika kobietę, z odsłoniętymi plecami. Nie można w żaden sposób dostrzec twarzy, jednak można dostrzec, że jej twarz jest pochylona. Spięte włosy odsłaniają kark, a splecione dłonie ułożone na prawym barku... O czym myśli? Co robi? Kim w ogóle jest? To tajemnica...

Tytuł również zapowiada dość nurtujący temat lektury. Wszystkie kobiety, czyli ile? Przebudzenie, a więc co? Czego dotyczyło owo przebudzenie? Czy autor miał na myśli wybudzenie ze snu? A może przejrzenie na oczy, pozostawienie za sobą trudnej przeszłości, nowy początek w życiu? Nie wiedziałam. A chciałam wiedzieć. To chyba pierwszy taki raz, kiedy nie przeczytałam opisu książki, tylko zdecydowałam się na nią "w ciemno". Chciałam mieć niespodziankę, no i miałam. Właśnie przez tę otoczkę tajemnicy i nieokreślonej (jak wtedy mi się wydawało) tematyki. Dopiero, gdy rozpakowałam paczkę, przeczytałam opis książki. To nie jest cienka książeczka - cała historia opisana jest na ponad pięciuset stronach. Jest więc co czytać :) Trochę czasu jej lektura mi zajęła, nie będę ukrywać :)

 Bohaterem książki jest mężczyzna, z pochodzenia Polak. Rozwodnik, wybitny umysł matematyczny. Z chwilą rozpoczęcia książki, budzi się w szpitalu w Amsterdamie. Okazało się, że przez pół roku był w śpiączce po tym, jak doznał udaru na dworcu kolejowym. Co działo się przez ten czas? Miał przecież obowiązki, pracę, zaplanowany wyjazd ze swoją kobietą, no i... swojego kota Shrödiego...


 Przechodzi afazję, a dokładniej dysfazję. Jego funkcje językowe są zaburzone. Dwa razy otarł się o śmierć kliniczną. Gdy wybudza się z "długiego snu", neurolog, Douglas McCornik, który prowadzi go jako pacjenta, pokazuje mu zdjęcia kilku kobiet. Okazuje się, że z każdą z nich łączyły go jakieś mniej lub bardziej zażyłe stosunki. Każda z nich odwiedziła go w szpitalu, kiedy on leżał nie będąc świadomym ich obecności. Każda z tych kobiet była inna. 

Różniły się one od siebie wszystkim: wyglądem, profesją, bagażem życiowych doświadczeń. Jedynym wspólnym punktem, który łączył je ze sobą był... on. Jedne z nich kochał, inne pożądał, były wśród nich takie, które (sam to przyznał) wykorzystał. Ale wśród nich była także jego była żona Patrycja oraz córka Cecylia. Tę ostatnią kocha najmocniej, jednak, jak przyznaje, nie spędzał z nią zbyt wiele czasu. Praca profesora matematyki, wykładowcy i wiążące się z tym ciągłe wyjazdy, osłabiły te relacje, a na pewno miały wpływ na rozpad małżeństwa z Patrycją. 

Będąc w szpitalnym łóżku, rozmyśla o wszystkich kobietach, z którymi był, które go kochały i które on kochał. Była wśród nich Daria, jego studentka młodsza o jego córki!), Justyna, z którą znajomość zaczęła się na lotnisku, Ewa, jego obecna partnerka, którą (jak twierdzi) kocha, Milena, piękna i wyuzdana femme fatale. Wśród fotografii, znalazła się również Natalia, artystka i filozofka oraz Ludmiła.

Autor rozmyśla o swoim życiu. Jakie było, co zrobił źle. W  pewien sposób dokonuje rachunku sumienia. Wspomina kobiety oraz wspólnie spędzone z nimi chwile. Otwarcie przyznaje, że nie dochowywał wierności żadnej z nich. Związki monogamiczne uważa za abstrakcję i coś zupełnie niemożliwego. Przypomina nawet swoją rozmowę na ten temat  z zaprzyjaźnionym lekarzem, Lorenzo.

Od pierwszej chwili sympatią obdarza szpitalną pielęgniarkę, Laurencję, starszą kobietę latynoskiego pochodzenia. W zainteresowaniu tym nie ma nic erotycznego. Czuje się przy niej pewnie i bezpiecznie. Uwielbia jej słuchać (No stress, Polones,).
 To bardzo pozytywna postać, taką siostrę widziałabym na każdym szpitalnym oddziale. Wyobrażam ją sobie jako lekko przysadzistą kobietę, ze spiętym na głowie kokiet, z której twarzy nie znika uśmiech. Jest taką ostoją. Bardzo ją polubiłam.


Książka jest bardzo otwarta, jeśli wiecie, co mam na myśli. Bohater jest z czytelnikiem szczery, aż do bólu. Nie ukrywa żadnych wydarzeń z przeszłości. W swoich opowieściach nie pomija nawet intymnych chwil ze swoimi kobietami. Mówi szczerze, bez wstydu i gładkiego języka. W wielu swoich wypowiedziach czy przemyśleniach, posługuje się wulgaryzmami. 

Lektura jest wciągająca, choć momentami czytało mi się ją naprawdę ciężko. Wszystko przez brak rozdziałów i jednolitość tekstu. Książka jest podzielona w prawdzie na trzy części (Afazja, Przebudzenia, Sześć miesięcy później), jednak przez brak rozdziałów, lektura trochę mi się dłużyła.  

Zaskoczyła mnie otwartość głównego bohatera oraz jego spojrzenie na relacje damsko-męskie. To zupełnie inne doświadczenie czytelnicze, kiedy czyta się takie wyznania mężczyzny. Inaczej opisuje je kobieta. I to również wzbudziło moje zainteresowanie i chęć poznania tego drugiego punktu widzenia oraz uczuć, którymi kierował się bohater książki.

Ze względu na śmiałe wyznania i "wplecione" wulgaryzmy, książkę polecam dorosłym czytelnikom. Książka jest intrygująca, kipi szczerością. Mimo sporej objętości, czytałam ją z wielkim zainteresowaniem. Chciałam dowiedzieć się o tym mężczyźnie oraz jego partnerkach jak najwięcej. Przyznam szczerze, że niektóre podziwiałam, innym współczułam, a do innych czułam coś w rodzaju politowania. Mam tu na myśli młodą studentkę, Darię. No, ale nie mnie ją oceniać. Książkę polecam! Na tylnym skrzydle okładki widnieją inne tytuły tego autora. Na pewno poszukam tytułu "Miłość oraz inne dysonanse". Jestem nim zaintrygowana. Ciekawa też jestem, czy objętością przypomina  "Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie". :)


"Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie" to najbardziej 
przejmująca osobista 
powieść Janusza Leona Wiśniewskiego. Hołd złożony kobiecości
 i  hymn pochwalny 
ku czci miłości, która bywa potężna jak śmierć.
 Dlatego warto dla niej żyć".
(cytat z okładki)


Wielkie podziękowania dla Dominiki, dzięki której poznałam książkę, oraz autora!

 
Książkę znajdziecie na stronie Wydawnictwa Znak litera nova

Komentarze

  1. Tego tytułu akurat jeszcze nie czytałam, ale znam twórczość autora dobrze i bardzo lubię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka wpada na moją listę :) dzięki, zachęciłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super autor i z pewnością ciekawa książka. Dodaję do listy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam styl Wiśniewskiego. Tę książkę czytałam niedawno, jedna z lepszych jego książek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawa akcja a dzięki Twojej recenzji jutro biorę się do czytania. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zarówno okładka jak i recenzja są bardzo intrygujące...

    OdpowiedzUsuń
  7. Kilka jesiennych wieczorów by mi taka pozycja zajeła ciekawa recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chętnie przeczytam! Doskonała recenzja!

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubie Wiśniewskiegk ale juz od lat go nie czytałam, ta ksiazke musze przeczytac! Dzieki za recenzje!

    OdpowiedzUsuń
  10. Podobno dla autora najtrudniejsza jest druga powieść, ale myślę że jeszcze trudniej jest pisać komuś kto odniósł sukces i kojarzony jest tylko z jednym tytułem. Recenzja zachęca do tej lektury, ale jednak trochę strach, że nie będzie tak dobrze jak w przypadku "Samotności w sieci"

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie czytałam książek tego autora, rzadko czytam polskich autorów. Może jednak jak znajdę w bibliotece to sie do niej przymierzę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Niestety to całkowicie nie moja bajka. ;) Zdecydowanie bardziej preferuję literaturę faktu. ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz